W czwartek Watra gościła kolejną gwiazdę ogólnopolskiego formatu. Tym razem na koncercie pojawiły się utwory z jej najnowszego krążka.
Każdy koncert w Watrze zaczyna się o 19:00. Ten, zaczął się o 19:05. Na scenie pojawiła się Renata Przemyk. Wyszła i z wdzięcznym, kobiecym roztargnieniem zaczęła się przygotowywać do występu. Po dwóch kawałkach, z jeszcze bardziej wdzięcznym kobiecym roztargnieniem stwierdziła, że chyba w bezprzewodowym mikrofonie, skończyły się jej baterie... Lekceważenie publiczności? Bynajmniej. Po prostu delikatna, kobieca natura artystki, którą przepełnione są jej utwory: pełne wdzięku, poezji, uroku. Ale także ambitnych pytań o sens istnienia, sens bycia, czy sedno natury człowieka. Zawieszone w innym, metafizycznym świecie i zadające słuchaczom pytanie, które na równi irytuje, co pociąga: dokąd prowadzi TA droga? Gdzie nią dojdziemy?
Na każdym ze zdjęć jakie zrobił nasz kolega, śpiewająca wygląda inaczej. Ponieważ podczas całego koncertu artystka kilkakrotnie zmieniała ozdoby. Bez skrępowania, na scenie. Przepięła różę zdobiącą jej włosy, kilka razy zmieniła obuwie, a na sam koniec - występowała boso. Zachowanie wyjątkowo nietypowe, ale to właśnie ono zaskarbiło jej sympatię odbiorców. Bo czy ktokolwiek przebiera buty przy wszystkich nieznajomych? Nie, zmienia się je przy domownikach i przyjaciołach. Dlatego każdy kto kupił bilet, mógł poczuć się jak osoba artystce najbliższa. A przez to jej twórczość trafiała bardziej i głębiej. I nawet pytanie dokąd zdążamy w naszym życiu jakoś przestało irytować, a stało się jakieś życzliwsze i pełne pasji.
Więc jakby nie patrzeć, artystka po raz kolejny pokazała kobiecą naturę, stosując przewrotny zabieg: dzięki lekkiej nonszalancji podeszła wyjątkowo blisko uczuć i emocji watrowiczów, aby trafić w ich wnętrza. I tylko dzięki temu nikt nie poczuł się jak na koncercie promującym płytę. Bardziej było to spotkanie z bliską przyjaciółką, która chce dać nam szczere, mądre życiowe rady. Takie, dzięki którym nasza droga będzie biegła nie tylko do ambitniejszego celu, ale przebiegnie dużo ambitniejszą trasą.
Tekst i foto:
StanAdvert